Sobotni list Sheili Morse stanowił kontynuację oczekiwanego i błędnego corocznego apelu, że gdybyśmy tylko podnieśli pensje nauczycieli, nasz system edukacyjny nagle podniósłby się z obecnego statusu prawie najgorszego w kraju. Pani Morse i inni autorzy listów przytaczają nocne badania i przygotowania, które nauczyciele muszą przeprowadzić na następny dzień, tak jakby nigdy nie słyszeli o pojęciu „pracy domowej”.
Członkowie rady powierniczej okręgu szkolnego Clark County określili próg kompetencji nauczycielskich w Las Vegas, kiedy zdecydowali, że nie potrzebujesz nawet stopnia naukowego, aby spełnić tę rolę. Nie żeby to naprawdę miało znaczenie. O ile gorzej może być? Wydaje się, że zakres, w jakim wspierają nadinspektora, kończy się uiszczeniem jego honorariów adwokackich.
znak zodiaku 3 listopada
Jaka musiałaby być ta pensja, aby nauczyciele zgodzili się zapłacić za wyniki? Pani Morse posługuje się analogią „personelu sportowego”. Ale zawodnicy, trenerzy i menedżerowie są zwalniani za niewykonanie swojej pracy. W Las Vegas nauczyciele pikietują „za uczniów”, uzyskują ustępstwa, a następnie wracają do tej samej przegranej drużyny.
Rozbijmy zespół (dystrykt), zwolnijmy właścicieli (niekompetentnych powierników) i zatrudnijmy wolnych agentów, którzy nie są skrępowani przez Amerykańską Federację Nauczycieli. To byłyby posunięcia „dla studentów”.